3/11 Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela Andras Szilagyi / MW Media We wrześniu 2018 r. aktorka Agnieszka Kaczorowska wyszła za mąż za tancerza Macieja Pelę, z którym doczekała się dwóch
W obronie małżonki postanowił dodatkowo stanąć jej mąż - Maciej Pela. On swój punkt widzenia uargumentował wiedzą historyczną: "Tradycje takie jak choinka, talerz, czy nawet data 24
Expressive, contemporary portrait. Obraz olejny " Dziewczyna paląca na balkonie, zachodzi słońce 2 " Maciej Cieśla, malarstwo, sztuka współczesna, galeria.
Vay Tiền Nhanh. Rozwód Kamila DurczokaMałżeństwo Kamila Durczoka wydawało się idealne. Z Marianną Durczok byli związani przez ponad 20 lat. Przypomnijmy, że to właśnie żona stała za nim murem, kiedy zaczęły się jego problemy w Faktach i stracił pracę w stacji TVN. Wspierała go, broniła w mediach i w sądzie i nie wątpiła w niego nawet przez chwilę. Tym bardziej informacja o ich rozwodzie jest dużym jednym z sygnałów, że między małżonkami się nie układa, było poinformowanie przez Mariannę policji, że mąż przetrzymuje w domu broń. Gazeta twierdzi, że pistolety zostały zatrzymane, a dziennikarz mimo tego, że ma na nie pozwolenia, nie mógł ich odzyskać, ponieważ Marianna nie stawiła się na komendzie w celu złożenia wyjaśnień. Ta kłótnia miała być powodem skierowania pozwu rozwodowego do sądu – podaje Super ExpressSuper Express spekuluje, że rozwód będzie bardzo ma być polubowne, bez orzekania o winie. Niestety sami zainteresowani nie skomentowali jeszcze tych zmian w ich życiu – podaje dziennikRedaktor naczelny SE, Sławomir Jastrzębowski już wczoraj wieczorem zapowiadał niespodziankę dla czytelników. Napisał na Twitterze, że okładka wtorkowego wydania sprawi, że świat nie będzie już taki sam. Dziś na jedynce dziennika znalazł się sędzia Waldemar Żurek pozywający córkę o zwrot alimentów, oraz właśnie rozwód Kamil Durczok – Kolejne czarne chmury: „Szlag mnie trafia; mam nauczkę na przyszłość”O okładka SE sprawi, że… Świat nie będzie taki sam…— slawek jastrzebowski (@sjastrzebowski) 20 marca 2017Kamil Durczok i Marianna Dufek-Durczok rozwodzą sięKamil Durczok rozwodzi sięKamil Durczok i Marianna Dufek-DurczokKamil Durczok i Magdalena Dufek-Durczok razemKamil Durczok i Marianna Dufek-Durczok
agnieszka kaczorowska-pela Są ze sobą zaledwie dwa lata, ale czują, jakby znali się całe życie. Nie lubią "cichych dni", dzielą się życiem i jego trudami w systemie "każdy po 100 proc." Miłość, dziecko, dom. Wyglądają na idealną parę, jak z hollywoodzkiej komedii romantycznej, i to w Polsce wciąż wielu drażni. W końcu to bardzo podejrzane, jeśli ktoś głośno mówi, że jest szczęśliwy... Agnieszka i Maciej na przekór hejterom i trudom codzienności idą odważnie przez życie w rytmie salsy. Aleksandra Nagel: Patrzę sobie na was na Instagramie i kompletnie "niepolska" z was para. Jesteście zbyt uśmiechnięci, zbyt amerykańscy. My Polacy nie przepadamy za taką ilością słodyczy. Wolimy smutasów, romantyków, "instagramowych Werterów"… Agnieszka Kaczorowska-Pela: Być może. Wynika to na pewno z naszej kultury i historii. Wiele przeszliśmy jako naród. Gdyby mój profil był profilem obserwowanym głównie przez Amerykanów, byłabym pewnie zwyczajną dziewczyną z sąsiedztwa. AN: A tymczasem Polaków mdli mentalnie. Podświadomie szukamy drugiego dna. W końcu ta "Bożenka z Klanu" nie może być aż tak szczęśliwa, tak uśmiechnięta… AK: Pewnie masz rację. Ludzie ciągle mnie zaskakują. Jest mnóstwo hejterów, są nawet tacy, którzy specjalnie zakładają profil tylko po to, by mnie skrytykować. AN: Co wtedy robisz? AK: Kasuję komentarz, blokuję użytkownika. On znika, ale za chwilę znów zakłada kolejny profil. AN: Podziwiam za determinację… AK: Nie mogę się nadziwić, że ludziom chce się tak hejtować, że mają na to czas i energię. Według mnie ludzie, którzy poświęcają swoje życie, aby wbijać szpile na Instagramie, to ludzie, którym musi się albo nudzić, albo leczą w ten sposób swoje kompleksy. Myślę, że to jest bardzo złożony temat. W każdym razie jest to problem internetu i popieram wszelkie działania, które mają na celu walkę z hejtem. Wracając jednak do tej uśmiechniętej amerykańskiej dziewczyny, jest nadzieja. Widzę, że większość ludzi, którzy mnie otaczają w rzeczywistości czy obserwują w świecie medialnym to również ludzie bardzo pozytywni. Dostaję mnóstwo cudnych wiadomości, miłych słów…i wierzę, że ogrom z nich jest naprawdę szczera. Widzę, że duża część jest gotowa na uśmiech i radość z życia, którą ja chcę się dzielić i do której zachęcam. Zdjęcia dla SoMagazyn fot. Kala KiełbasińskaŹródło: Kala Kiełbasińska / So Magazyn AN: Maciek, Ty stoisz trochę z boku tego całego instagramowego zamieszania…? Maciej Pela: Instagram to zdecydowanie przestrzeń Agnieszki. AN: Jesteś typowym #instahusband, który robi swojej ukochanej zdjęcia? MP: Lubię to robić i cieszę się, że Agnieszce sprawia to tyle satysfakcji. Dzisiaj to właściwie już nasza wspólna praca. AK: Maciek to obecnie moja prawa ręka. Często nie mam czasu odpowiedzieć na wiadomość, bo karmię, robię coś przy Emilce. Wtedy on mi pomaga. Poza tym nikt nie robi mi lepszych zdjęć niż mój mąż. On wie, na którym zdjęciu jestem najbardziej naturalna. Zna mnie i wie, czego chcę. Gramy do jednej bramki, jesteśmy rodziną, małżeństwem i zespołem. AN: Przyjaciółmi też? AK: Przede wszystkim! Nie ma takiej drugiej osoby, która wiedziałaby o mnie tak wiele. Nie mam takiej typowej przyjaciółki "na telefon", której chciałabym się wyżalić, poplotkować z nią. Gdy potrzebuję się wygadać, gadam z mężem. AN: Jak na siebie trafiliście? Długo znaliście się przed ślubem? MP: Stosunkowo krótko, ale mamy wrażenie, jakbyśmy znali się dziesięć lat. A w sumie ile my się znamy? (śmiech) AK: Hm… półtora roku? Trochę może dłużej. MP: Nie, no co ty, więcej minęło… AK: Od ślubu półtora roku, czyli znamy się dwa i pół. AN: Znacie się dwa lata. Jesteście już po ślubie. Macie kilkumiesięczną córeczkę. Jesteście totalnie niedzisiejsi. Zdecydowaliście się na rzeczy, na które większość ludzi decyduje się latami. Wiele osób woli sprawdzić tę drugą stronę. Muszą być pewni, że to ta i ten jedyny na całe życie. Wy zrobiliście to wszystko w ekspresowym tempie. Bez analizowania, gdybania, kalkulacji. To odwaga? AK: To miłość. Poznaliśmy się, a gdy pozwoliliśmy sobie na to uczucie, to właściwie od razu byliśmy pewni, że chcemy spędzić ze sobą życie. MP: Po dwóch tygodniach od początku związku zaczęliśmy rozmawiać o dzieciach. Dziewięć miesięcy po pierwszej randce wzięliśmy ślub. AN: Panny młode czasami dziewięć miesięcy to suknię ślubną wybierają.. AK: A my w tym czasie zakochaliśmy się, zaplanowaliśmy wspólną przyszłość i zorganizowaliśmy ślub. To była petarda! Wszystko praktycznie przygotowaliśmy sami. Nie było innej opcji. Oboje mieliśmy pewność, że to jest miłość…ta na całe życie. MP: Jak wiesz, że to miłość, to nie ma sensu czekać. Z drugiej strony to nie jest tak, że teraz wszyscy powinni brać ślub tak jak my, w ekspresowym tempie. Niektórzy potrzebują dziesięciu lat docierania się, a inni nie chcą brać ślubu i też mają do tego prawo. Nie szufladkujmy. My tego po prostu potrzebowaliśmy. Zdjęcia dla SoMagazyn fot. Kala KiełbasińskaŹródło: Kala Kiełbasińska / So Magazyn AN: Kłóciliście się w trakcie przygotowań od ślubu? AK: Jeśli w ogóle, to tylko o pierwszy taniec. (śmiech) MP: Inaczej czujemy muzykę. Ja wywodzę się z hip-hopu, Agnieszka z tańca towarzyskiego. Nasz pierwszy taniec był więc wyzwaniem. AK: Każde z nas tańczy inaczej. Trzeba było to spiąć w jakąś całość. Zaczęliśmy szukać ruchów, które odpowiadają nam w muzyce. To był taniec na zasadzie akcji – reakcji. Jedno proponowało coś drugiemu i odwrotnie. Tak powstała nasza choreografia. Ja chciałam wykorzystać podnoszenia, bo one zawsze są efektowne. Maciek wrzucił swoje trzy hip-hopowe grosze i jakoś wyszło. Efekt można obejrzeć na moim YouTubie. AN: Dzisiaj, jeżeli tańczycie razem, to jest to taniec towarzyski? AK: Freestyle. (śmiech) Najczęściej na bazie salsy. AN: Dużo ze sobą rozmawiacie? AK: Bardzo dużo. Czasami spokojniej, a czasem na sporej dawce emocji. Kłócimy się jak każda para, ale nasze "spięcia" trwają zwykle jeden dzień. Nie mamy cichych tygodni. Ja bym nie wytrzymała. Maciek też nie. (śmiech) Wolimy się pokłócić niż milczeć. Sprawy trzeba przegadać. Wszystko wyjaśnić do końca i wrócić do normalności. Szkoda czasu na ciche dni. AN: Jesteście stosunkowo młodymi ludźmi, a bardzo dużo w was życiowej dojrzałości. Wiecie, co jest w życiu ważne. Skąd to się bierze? AK: Po prostu spotkaliśmy się w bardzo dobrym momencie. Zarówno ja, jak i Maciek, wiele już mieliśmy za sobą. Sporo żeśmy przeszli. Każde z nas wiedziało, że teraz jest czas na coś poważnego. Tak też zostaliśmy wychowani. Maciek ma wspaniałą wielodzietną rodzinę z mamą, która wszystko ogarnia i spina. Moi rodzice się rozeszli, ale byłam szczęśliwym dzieckiem i niezmiennie marzyłam o swojej rodzinie w przyszłości. Zdjęcia dla SoMagazyn fot. Kala KiełbasińskaŹródło: Kala Kiełbasińska / So Magazyn AN: Zawsze marzyłaś o mężu, domu, dzieciach? AK: Kiedyś w jednym z wywiadów powiedziałam, że chciałabym mieć dwoje dzieci jeszcze przed trzydziestką. Marzyłam o tym, ale życie szło w trochę innym kierunku. Przez wiele lat skupiałam się głównie na karierze tanecznej. Długo szukałam swojej drogi. Nie było miejsca na rodzinę. AN: Dziś masz ile lat? AK: W lipcu skończę 28 lat. AN: Nadal marzysz o dwójce dzieci przed trzydziestką? AK: Był moment, że wydawało mi się to mało realne, ale jak teraz na to patrzę, to wszystko jest możliwe. (śmiech) AN: Masz u boku faceta, którego kochasz. Jesteś po prostu gotowa… AK: Czuję się kochana i mam poczucie bezpieczeństwa. Byłam ostatnio na masażu i mówię do mojej masażystki, że w sumie w moim życiu dzieje się tyle fantastycznych rzeczy. Spełniam się niemal w każdym obszarze mojego życia. Bez Maćka to by się nie wydarzyło. On daje mi miłość i wsparcie. Małe gesty, znaki, działania. On naprawdę przy mnie jest i jest na mnie otwarty, wrażliwy, słucha mnie. AN: Maciej, masz poczucie, że żyjesz trochę w instagramowym cieniu Agnieszki? Nie przeszkadza ci to? AK: Maciej nie lubi zdjęć. Uczestniczy w sesjach, wywiadach, spotkaniach bardziej ze względu na mnie. MP: To jest jej praca. Ja w takich sytuacjach jestem po to, by jej pomagać. Moja praca to taniec, lekcje, warsztaty, obozy taneczne. Wtedy ja gram pierwsze skrzypce, ale Aga zawsze jest obok i czuję jej wsparcie. Zdjęcia dla SoMagazyn fot. Kala KiełbasińskaŹródło: Kala Kiełbasińska / So Magazyn AN: Staracie się dzielić życie na pół? MP: U nas to nie jest typowe "fifty-fifty", ale raczej każdy z nas ma po 100 proc. Czasami obydwoje jesteśmy zmęczeni, ale ktoś musi być mniej zmęczony. (śmiech) Trzeba umieć się dogadać. Na przykład dzisiejszej nocy planowaliśmy, że to ja zajmuję się Emilką. Nosiłem, i nosiłem, ale ona nie chciała zasnąć. Oddałem ją Adze i zasnęła w trzy minuty. To ona decyduje i trzeba się z tym pogodzić. Rano Aga odsypia, a ja biorę małą. Mamy taką zasadę, że jeśli któreś z nas potrzebuje chwili dla siebie, to wyraźnie to komunikuje. Może to zabrzmi banalnie, ale w związku po prostu trzeba rozmawiać. AK: To działa w dwie strony. Czasem ja potrzebuję chwili dla siebie, a czasem Maciek. Gdy Maciek miał obóz taneczny, na który zjechali ludzie z całego świata, to on był na nogach praktycznie 24 godziny na dobę. Dziesięć dni z rzędu. MP: Mało się wtedy opiekowałem Emilką. Praca wymagała ode mnie poświęcenia praktycznie każdego dnia… AK: Ja to rozumiem. Mogliśmy zostać w Warszawie, ale postanowiliśmy pojechać na obóz. Emi miała zaledwie miesiąc, ale nie wyobrażam sobie, że rozstaniemy się z Maćkiem choćby na kilka dni. Chcieliśmy być blisko. MP: Od samego początku byliśmy we wszystkim razem. AN: Byłeś przy porodzie? Niektóry faceci mają z tym problem. MP: Od początku do końca! Bycie przy porodzie i potem przez kolejne doby z mamą i dzieckiem tworzy więź na całe życie. Uważam, że jestem wielkim szczęściarzem, że mogłem w tym uczestniczyć na maksa i nie zemdlałem. (śmiech) AK: Po porodzie byłam bardzo osłabiona. Maciek był cały czas obok. Wykonywał wszystkie obowiązki przy Emilce i dawał mi ją tylko na karmienie. Mieliśmy rodzinny pokój w szpitalu i mogliśmy być razem jak w domu. MP: Wystarczyła rozkładana kanapa. (śmiech)Źródło: Kala Kiełbasińska / So MagazynAN: Jesteście rodzicami z telefonem przy twarzy? MP: Na Instagramie dzielimy się naszym życiem z innymi, jak zresztą większość użytkowników tego portalu, ale staramy się nie zwariować. Nie jest tak, że 24 godziny na dobę mamy przy sobie telefon z włączonym aparatem. AK: Staramy się nie przekraczać granic intymności. Z drugiej strony boli mnie, gdy ludzie sądzą, że moja praca na Instagramie polega na tym, że non stop robię sobie fotki. To jest bardzo ciężki kawałek chleba. Stworzenie dobrego zdjęcia reklamowego, opisu, dodanie odpowiednich hasztagów, akceptacja tego przez klienta to praca na pełen etat. Choć myślę, że zrozumieją to tylko ci, którzy się tym zajmują. AN: Wiele osób marzy o tym, by zostać influenserem. Sądzą, że to praca, w której wszystko masz za darmo. AK: Nic nie jest za darmo. To bardzo trudna praca, którą niestety zabierasz do domu. Nie ma czegoś takiego jak godziny pracy. MP: Odkąd pojawiła się Emi, sami próbujemy narzucić jakieś granice czasowe, ale nie jest łatwo. AN: Staracie się zdystansować, złapać odpowiednie proporcje? Wiele osób zarzuca wam, że sprzedajecie się na Instagramie… AK: To bardzo niesprawiedliwe. Serio? Czy po obejrzeniu reklamy w TV ze znanym nazwiskiem np. dla banku ktoś w dzisiejszych czasach powie jeszcze, że ta osoba się sprzedała? AN: Dzisiaj już nie. AK: Właśnie, bo przywykliśmy do reklam w telewizji, radiu, w magazynach. Rozumiemy to. W końcu zrozumiemy też Instagram, bo to medium takie samo, jak każde inne. MP: Moim zdaniem, póki ludzie nie zrozumieją, czym jest Instagram i social media, dopóty nie "zluzują". AN: Skoro nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Ludzie widzą, że zarabiasz na Instagramie. AK: Bingo! Ostatnio chciałam nawet stworzyć post na Instagramie, w którym napisałabym, że ja po prostu lubię zarabiać pieniądze. Co prawda się powstrzymałam, bo nie wiedziałam, czy jestem gotowa, aby to oznajmić, ale po prostu tak uważam. Zarabianie pieniędzy to w Polsce temat tabu i nikt nie wie dlaczego. AN: Tak, tylko jeśli przyznasz się do tego, że to lubisz zarabiać, oznaczać to będzie, że jesteś #materialgirl. AK: To błędne koło, bo ja lubię zarabiać pieniądze, ale nie dlatego, że lubię mieć je na koncie. Lubię zarabiać, bo kocham rodzinę, bo chcę pojechać z nią na wakacje, kupić sobie i Emi coś ładnego, zbudować dom. MP: To bardzo niesprawiedliwe, bo w końcu większość ludzi na tej planecie zarabia i lubi zarabiać pieniądze… Gdy się do tego publicznie przyznasz, to się raptem okazuje, że nie jesteś wiarygodny, nie można ci zaufać. AK: Zobacz, jak to działa. Gdy byłam w ciąży, miałam wiele pytań. Nie mogąc znaleźć wiarygodnych odpowiedzi, założyłam własny kanał na YouTubie "Będę Mamą" i zaczęłam realizować tam wywiady z ekspertami. Hejt polał się momentalnie. "Co ty wiesz dziewczynko o życiu i macierzyństwie"? – pisali. A ja po prostu miałam pytania i szukałam na nie odpowiedzi. Dopiero gdy obejrzeli kilka odcinków i zrozumieli, że jest tam merytoryka i że ja zadaję pytania, a odpowiadają specjaliści, to odpuścili. Zaufali, gdy zobaczyli, a nie tylko przeczytali nagłówki portali plotkarskich. Zdjęcia dla SoMagazyn fot. Kala KiełbasińskaŹródło: Kala Kiełbasińska / So Magazyn AN: Skoro mowa o zaufaniu. Wy jako tancerze doskonale wiecie, że bez zaufania, współpracy, nie ma dobrego i pięknego tańca. W życiu, w pracy, w związku, a nawet na Instagramie, chyba jest podobnie? AK: Dobrze, że o to pytasz, bo ja uważam, że taniec naprawdę potrafi być terapią. To wspaniałe narzędzie rozwoju. Tańcząc, poznajemy samych siebie, swoje słabości, swoje dobre i złe strony. AN: Może dlatego w salach tanecznych jest tak wiele luster? AK: Trafiłaś w dziesiątkę! W tańcu stajemy twarzą w twarz ze sobą samym. MP: To jest szczególnie dla młodych ludzi bardzo duży problem. Dzieciaki, które przychodzą do mnie na zajęcia, czasami są skrępowane, wstydzą się. Moim zadaniem jest takie dziecko otworzyć, zarazić tańcem. AN: To chyba niełatwe zadanie…? MP: Najtrudniej jest, gdy dziecko chce tańczyć, ale jest tak zblokowane, że się poddaje. AN: Może wynika to z tego, że żyjemy w świecie ambitnych rodziców, którzy chcą mieć doskonałe dzieci? Nie dajemy sobie i im miejsca na porażkę? MP: Wiele dzieciaków kompletnie nie radzi sobie z porażką, a przecież nauka tańca, nauka czegokolwiek, polega właśnie na tym, że popełniamy błędy, pokonujemy przeszkody. Zanim wykonasz, chociażby jeden ruch w stopniu satysfakcjonującym, musisz zrobić kilka tysięcy błędów. To błędy cię kształtują. Taniec można porównać do nauki pisania. Na początku stawiasz koślawe literki, jeśli się poddasz i na tym etapie zostaniesz, do końca życia będziesz bazgrolił. Jeśli przełamiesz to, zostaniesz mistrzem kaligrafii. AK: Dlatego taniec jest nam potrzebny. Dzięki niemu patrzymy na świat i relacje z innymi ludźmi zupełnie inaczej. Jesteśmy bardziej otwarci na siebie nawzajem. AN: Mówisz to z perspektywy zawodowej tancerki, ale pomyśl o tych wszystkich ludziach, szczególnie chłopakach, którzy podpierają ściany na dyskotekach… Chociaż może tak dzisiaj już nie jest. Przepraszam, to było za moich czasów, czyli w latach dziewięćdziesiątych. (śmiech) AK: Sama nie wiem, jak jest w dzisiejszych czasach na imprezach. My z Maćkiem najczęściej tańczymy w domu. AN: Jaki taniec wybrać na początek? MP: Polecam salsę, bo to jest taki rodzaj tańca, który pokocha chyba każdy, a poza tym pasuje niemal do każdego rodzaju muzyki. AN: Dlaczego warto tańczyć? AK: Ludzie, którzy tańczą, umieją radzić sobie z porażkami. Budują dojrzalsze relacje z innymi ludźmi. Potrafią pracować nad sobą i stawiać sobie cele. Poza tym fajnie jest mieć świadomość swojego ciała. To przydaje się w życiu, ale też (powiem to!) w łóżku. AN: Tancerze są lepsi w seksie? AK: Taniec ma wpływ na każdą sferę naszego życia. Daje tę świadomość i pewność siebie. AN: Lubicie siebie? MP: Dobrze o sobie myślę. Jestem świetnym tancerzem i całkiem niezłym ojcem. (śmiech) AN: I ja to szanuję… MP: Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Ja nie jestem idealnym ojcem, ale uważam, że najlepszym dla naszej córeczki. Podobnie jak Agnieszka, jest stworzona właśnie do tego, żeby być mamą…mamą Emi. AK: To ciekawe, o co pytasz, bo jeszcze kilka lat temu, gdybyś mnie spytała, czy lubię siebie, to odpowiedziałabym, że nie wiem…że chyba nie tak w 100%, bo ciągle chcę więcej. Przez wiele lat było mi wszystkiego mało. Chciałam zdobywać, robić karierę, mieć więcej sukcesów tanecznych na koncie. To wszystko działo się, a ja wciąż nie byłam szczęśliwa. Dzisiaj jest inaczej. Dzisiaj jestem szczęśliwa, bo jestem wypełniona wdzięcznością. Dziękuję za wszystko, co mnie otacza. Stawiam sobie nowe wyzwania i cele, ale nie po to, by je realizować, ale po to, by się Kala Kiełbasińska / So MagazynAN: Wspominałaś Agnieszka o domu. Macie w planach jakąś budowę…? AK: Kupiliśmy w zeszłym roku dom. Po kilku miesiącach prac wprowadziliśmy się w minioną Wigilię… MP: Ale nadal mamy na głowie kilku stolarzy, którzy kończą swoje prace (śmiech). Zagryzamy zęby, jest chaos, ale będzie dobrze. Marzymy, by następne Boże Narodzenie zorganizować dla całej rodziny u siebie. AK: Boże Narodzenie u nas to nasze marzenie. Chcemy mieć na głowie ten cały świąteczny bajzel, krzyczące dzieci, harmider. MP: Chcemy się też trochę pochwalić. (śmiech) AK: Pochwalić przed rodziną i też jej podziękować, bo bardzo nas wspierali podczas budowy, przeprowadzki…w sumie to przez całe życie nas wspierają. Święta to zawsze taki moment, by być z rodziną. Kochamy ich bardzo i bardzo chcemy ich do nas zaprosić w ten wyjątkowy czas. Także następne święta u nas, a potem marzy nam się jakiś wyjazd w ciepłe kraje…może Malediwy. Chcesz być na bieżąco i spodobał Ci się So Magazyn? Obserwuj nasze konto na Instagramie i dowiedz się więcej!
Agnieszka Kaczorowska-Pela i Maciej Pela są jedną z najpiękniejszych par polskiego show-biznesu! Zakochani niecały miesiąc temu wzięli ślub w Toskanii. Uroczystość odbyła się w tajemnicy i była bardzo prywatna. Parze udało się spełnić swoje marzenie i tego szczególnego dnia nic nie zakłóciło ich spokoju. Później podzielili się jedynie w sieci kilkoma zdjęciami z tego dnia. Oboje prezentowali się zachwycająco! Tuż potem wybrali się w podróż poślubną na Seszele. Teraz świeżo upieczone małżeństwo opowiedziało o tym, jak zaczęła się ich miłość. Wzięli ślub na biegunie, dziś są skłóceni. Oto historia relacji Michała Wiśniewskiego i Mandaryny Jak poznali się Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela? Ślub i podróż poślubna były dla nich intymnym przeżyciem i poza kilkoma zdjęciami, nie chcą się nim dzielić publicznie. Agnieszka Kaczorowska-Pela i jej mąż byli dzisiaj gośćmi programu Dzień Dobry TVN i opowiedzieli jednak o początkach swojej znajomości. „Poznaliśmy się przy okazji rozmowy o pracę do mojej szkoły tańca. Maciej uczy hip-hopu, a ja szukałam instruktora. Tak się poznaliśmy. Potem chwilę potrwało, zanim wszystko się rozwinęło, ale było z górki. Maciek zdobył mnie swoim profesjonalizmem, pasją, ale też tym jak wygląda… nie da się ukryć”, powiedziała tancerka ze śmiechem. Jednak jej ukochany podkreślił, że wcale nie było tak łatwo. „Musiałem trochę powalczyć i chciałem to zrobić, bo zależało mi. Wcześniej wiedziałem, że jest tancerką, ale nie oglądałem serialu. Słyszałem o niej, że jest profesjonalistką”, opowiedział. Wśród fanów Agnieszki często pojawiało się pytanie, czy nie zdecydowała się na ślub zbyt szybko. Prowadzący, Marcin Prokop i Dorota Wellman, zapytali, co nowożeńcy sądzą na ten temat. „Dziadkowie Maćka pobrali się po czterech miesiącach. Nie ma na co czekać, życie jest krótkie”, odpowiedziała Agnieszka. Nie da się ukryć, że połączyła ich wspólna pasja do tańca. „Mimo że tańczymy co innego, mamy wspólny język taneczny, który nas łączy. Kiedy tańczymy razem, wszystko się intensyfikuje”, wyznał Maciej, a jego żona dodała, że bardzo lubią razem tańczyć. Na telewizyjnej kanapie para prezentowała się uroczo. Widać, że nowożeńcy są w sobie szaleńczo zakochani i okazują sobie dużo czułości. Młodej parze życzymy dużo szczęścia! Fot. Instagram @agakaczor, fot. Marek Podolczynski Fot. Instagram @agakaczor, fot. Marek Podolczynski @
maciej pela byla dziewczyna